Galeria przy ul. Mariackiej 46/47 w Gdańsku

czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00-17.00

Galeria ul. Mariacka

WYWIAD Z GERTRUDĄ KUZIEMSKĄ-WILCZOPOLSKĄ

Gertruda Kuziemska-Wilczopolska, malarstwo, ceramika, gobelin
Galeria ZPAP Okręgu Gdańskiego, ul. Mariacka 46/47 06.05.2019-05.06-2019


Grażyna Tomaszewska-Sobko: „Radość tworzenia”- to sformułowanie często pojawia się w kontekście Pani prac. Są to też tytuły wystaw. Pani twórczość charakteryzuje się niesamowitą witalnością i radością życia.
Gertruda Kuziemska-Wilczopolska: No cóż, tak to czuję. Całe życie towarzyszy mi radość tworzenia, operowania barwami i kształtami. Ciągle poszukuję nowych rozwiązań formalnych, ale chciałabym jednocześnie aby moje obrazy uspokajały i emanowały szlachetną ciszą.


G.T.-S.: Jak określiłaby Pani gatunek uprawianego przez siebie malarstwa? Osobiście nazwałabym je abstrakcją biologiczną.
G.K.-W.: Myślę, że można tak powiedzieć, chociaż chciałabym zwrócić uwagę na moje ostatnie prace, gdzie pod wpływem różnych sytuacji życiowych postanowiłam nadać moim obrazom również charakter ewangelizacyjny. To dla mnie bardzo ważny etap w mojej twórczości.
G.T.-S.: Rzeczywiście, w ostatnich pracach wprowadza Pani w kompozycję słowo. Na jednej z nich widzę tekst psalmu.
G.K.-W.: Kiedyś mnie wzruszył dziesięcioletni chłopiec w Wejherowie, kiedy to odwrócił się do mnie i wyrecytował ten psalm w całości. Ale chciałabym dodać że inspiruje mnie zarówno poezja jak i muzyka. Ale przede wszystkim skupiam się na kompozycji obrazu. Musi być ustalony pion, poziom, rytm, wszystko to na co składa się materia malarska. Dopiero później wkomponowuję tekst, który mnie zachwycił, czy też był po prostu dla mnie znaczący.
G.T.-S.: Na wystawie pojawiają się prace bardzo wczesne, chyba jeszcze z lat 60. i te najnowsze. Jakby Pani określiła różnicę między nimi, a co za tym idzie swoją drogę twórczą?
G.K.-W.: Bardzo się zdziwiłam, kiedy wypożyczyłam na tę wystawę od rodziny obraz z kotem, którego nie widziałam ponad 40 lat. Zdziwiłam się, że coś takiego namalowałam.
G.T.-S.: To co się zauważa to np. zupełnie inna faktura i barwy.
G.K.-W.: W tamtych czasach była na uczelni taka tendencja, że malowało się faktury
chropowate, prawie reliefowe. Jeśli chodzi o stonowaną, prawie monochromatyczną kolorystykę, to ona w pewnym sensie oddawała ducha tamtych szarawych w odniesieniu do dzisiejszych czasów.
G.T.-S.: W swoich pracach stosuje Pani różne techniki malarskie i używa Pani różnych narzędzi.
G.K.-W.: Zawsze zaczynam od akrylu. Jest to stosunkowo młoda technika i od kiedy pojawiła się również w Polsce, stosuję akryl jako podkład. Używam na płótnie około 70% akrylu, a reszta to farby olejne, do których potem dodaję elementy wypukłe i rysunek.

G.T.-S.: No właśnie, widać na obrazach wiele warstw. Zapewne potrzeba dużo czasu, aby tak zagęścić materię malarską.
G.K.-W.: Tak, pracuję nad obrazem bardzo długo. Około kilku miesięcy. Często jeszcze podchodzę do pracy, coś zmieniam i domalowuję inne warstwy. Sam proces projektowania i komponowania też jest wydłużony w czasie. Na przykład pokazywany na wystawie tryptyk powstawał w ten sposób, że najpierw rysowałam kolorowe szkice niewielkich rozmiarów, następnie dopasowywałam je do siebie tak, aby tworzyły spójną kompozycję, po czym przenosiłam te szkice przeskalowane na płótno.
G.T.-S.: Na wystawie widzimy gobelin, rzeźbę ceramiczną, malarstwo i medale. Co Pani jest najbliższe?
G.K.-W.: Zdecydowanie malarstwo, zwłaszcza teraz, w moim wieku. Ale przez wiele lat współpracowałam z mennicą i zajmowałam się medalierstwem, co było moim głównym źródłem utrzymania.
G.T.-S.: Przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem po obejrzeniu tych medali. Trudno uwierzyć, że jest Pani malarką, a nie rzeźbiarką.
G.K.-W.: Rodzice nie wyobrażali sobie, aby taka drobna dziewczyna jaką byłam, mogła zostać rzeźbiarką. Ale ja bardzo tęskniłam za rzeźbą. I ucieszyłam się, kiedy Basia Lis, moja koleżanka ze studiów pokazała mi robione przez siebie medale i to jakie dają możliwości wypowiedzi.
G.T.-S.: Pani medale po prostu zdumiewają niesamowitą precyzją i tą iluzją przestrzeni jaka się na nich pojawia. Widać że poświęca Pani im wiele czasu. Jak długo powstaje taka praca?
G.K.-W.: Zazwyczaj dawano mi trzy miesiące na wykonanie matrycy, ale ja przeciągałam ten czas nawet do pół roku. Chociaż słyszałam o artystach, którzy potrafią zrobić medal w ciągu dwóch tygodni. Ja nie potrafię. Ze zleceniodawcami ustalałam, że na jednej stronie medalu znajdą się treści, które są niezbędne, ale druga strona należy do mnie. Trudno było czasem wytłumaczyć zlecającemu wykonanie medalu, że to ja jestem odpowiedzialna za projekt i odwieźć ich od ich własnych „pomysłów”. Ale robiłam też medale, które powstały z mojej inicjatywy i potrzeby. Na przykład ten wykonany na tysiąclecie miasta Gdańska.

G.T.-S.: Rzeczywiście ten medal zwraca szczególną uwagę. Jest na nim przepiękna panorama miasta, widok na ratusz, na Kościół Mariacki, gdańskie kamieniczki, ale to co szczególnie zachwyca to perfekcyjnie oddana iluzja trójwymiarowej przestrzeni.
G.K.-W.: Jest jeszcze oczywiście rewers i na nim święty Wojciech ze swoją łodzią i zarys grodu sprzed tysiąca lat.
G.T.-S.: Zazwyczaj na zakończenie rozmowy pytam o plany na przyszłość.
G.K.-W.: Ku mojemu zdziwieniu mam duże plany na przyszłość. Teraz cieszę się tą wystawą. Zrobiłam ją dopiero teraz, chociaż należę do ZPAP od ukończenia studiów, bo zawsze wydawało mi się, że nie jestem na nią, jako artystka dość doskonała. Ale wracając do pytania, to od wielu lat interesuje mnie kosmos. Już zaczynam nad tym pracować, chociaż jest to malarsko trudny temat. Ale się nie poddaję.
G.T.-S.: Bardzo dziękuję za rozmowę. Gdańsk, 06.05.2019










DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd