Ocalić od Zapomnienia

Ocalić od zapomnienia – Stanisław Wójcik


Wystawa „Ocalić od zapomnienia” organizowana przez Związek Polskich Artystów Plastyków i Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku od 2003 roku ma już swoją siłę oddziaływania. Pomysłodawcą organizacji wystaw jest znakomity sopocki malarz Krzysztof Izdebski Cruz. Prezentacje mają na celu przypomnienie wyjątkowych osobowości malarskich i ich dzieł, powoli zapominanych, odchodzących w niepamięć, których malarstwo dziś już może nie wywołuje takich emocji jak przed laty, nadal jednak nie traci swoich walorów artystycznych i może zaświadczać o dużym talencie autorów. Pierwszy pokaz poświęcony był zmarłemu w 1978 roku Wisławowi Markowskiemu i odbył się w 2003 roku w Zielonej Bramie. Ostatnio wystawa poświęcona twórczości doc. Zygmunta Karolaka po raz pierwszy odbyła się po dwóch latach, do tej pory prezentacje odbywały się w cyklu rocznym, a ASP użyczyła miejsca na jej organizację. Okazało się, że była jedną z najlepiej przygotowanych przez ZPAP wystaw ostatnich lat. Zbliża się XV edycja wydarzenia.

Do tej pory zaprezentowano takich artystów jak: Zdzisław Kałędkiewicz, Roman Usarewicz, Maksymilian Kasprowicz, Kazimierz Ostrowski, Mieczysław Baryłko, Bohdan Borowski, Jerzy Zabłocki, Marcin Duszeńko, a ostatnio: Piotr Zajęcki, Zdzisław Walicki, Rajmund Pietkiewicz i Zygmunt Karolak. Wybitni malarze, którym przypomnienie się należało. W wielu wypadkach to ostatnia chwila, kiedy żyje jeszcze rodzina artysty i jest możliwość swobodnego dotarcia do dzieł malarzy ratowanych przed zapomnieniem. To dziedzictwo kulturowe Gdańska, o nim nie możemy zapomnieć. Gdańsk w powojennej historii sztuki jest jednym z ważniejszych ośrodków malarstwa w Polsce. Rozpoczyna się kolejna XV edycja. Zaprezentowana zostanie jedna z ciekawszych osobowości gdańskiej sztuki lat 50. Stanisław Wójcik, z którym historia obeszła się dość brutalnie. „Niezauważony przeszedł przez szkołę, bardzo zdolny malarz, którego wspominam miło i ciepło”– mówi prof. Kiejstut Bereźnicki. W latach 1950–1963 był wykładowcą w gdańskiej PWSSP, prowadził Pracownię
Malarstwa Ściennego, Kompozycji oraz Malarstwa na Wydziale Architektury Wnętrz. Nie oglądaliśmy jego prac na rozlicznych wystawach, odnoszę wrażenie, że jest zapomnianym twórcą. W jednym z wywiadów udzielonych pod koniec lat 60. XX wieku dziennikarzowi Bogusławowi Bolduanowi z „Głosu Wybrzeża” powiedział: „W dzieciństwie byłem jednym z niesfornych brzdąców, który przeszkadzał w malowaniu wielu znanym później malarzom, malującym podkarpackie pejzaże w okolicach mojej wsi. Początkowo naśladowałem ich, a później zadecydowało to o kierunku moich studiów i tak zwanej karierze życiowej. Mój nauczyciel prof. Zbigniew Pronaszko cenił we mnie mój sposób malarskiego widzenia otaczających nas obrazów i on był głównym inspiratorem moich dalszych twórczych poszukiwań…”. Owszem, chciał zostać malarzem i został, wewnętrzny głos i talent podpowiadały mu wybór właśnie tej drogi życiowej. W pamięci tych nielicznych, którzy jeszcze go pamiętają, pozostał Staszkiem, prawym, skromnym, uczynnym, wrażliwym człowiekiem, wybitnym
malarzem, który nigdy nie dbał o swoją karierę. Dziś powinniśmy wymieniać go na równi z tymi, którzy tworzyli sopocką szkołę malowania: Nacht-Samborskim, Studnickim, Żuławskim, Strzeleckim,Teisseyre, Cybisem, Potworowskim. Stało się inaczej, jak to się mówi bowiem: nigdy nie pchał się na afisz. Jego nieprawdopodobnie wielka skromność zamykała jego sztukę w gronie najbliższych. Wielka wiedza malarska i jej czucie znalazły później odbicie we wspomnieniach tych najdawniejszych, krakowskich kolegów: Szancenbacha, Gierowskiego, Panka, Wójtowicza, Wałacha, Kluzy, Grzybowskiego, Brykalskiego. Studiowali razem, przyjaźnili się, ale nigdy nie stworzyli grupy, mimo wszystko nieco się różnili, idee artystyczne były ważniejsze. Jego inteligencja twórcza stawiała go w pozycji, w której mógł pozwolić sobie na swobodne wymiany poglądów na temat sztuki, robił to sporadycznie, ale koledzy uznawali jego uwagi za bardzo cenne, czasami za ważniejsze od uwag profesorskich. Coraz gorzej układające się stosunki pracy w gdańskiej PWSSP na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku oraz ochota realizacji indywidualnej drogi malarskiej doprowadziły do odejścia artysty z gdańskiej uczelni.
Wójcik lubił Gdańsk i czuł się w nim bardzo dobrze, ale awans jego asystenta w 1963 roku i oddanie mu szefostwa pracowni malarskiej przelało czarę goryczy. Artysta poczuł się niedoceniony i postanowił odejść z uczelni, w której partyjniactwo brało górę. Jeszcze do 1970 roku Wójcik mieszkał w Gdańsku po czym wraz z nową rodziną i nowo poślubioną żoną wyprowadził się do Wołomina, rodzinnego domu malarki Wandy Kamińskiej, swojej drugiej żony. Stanisław Wójcik umarł nagle na atak serca w Wołominie 23 lipca 1992 roku i tam też jest pochowany.

Wystawa : Ocalić od zapomnienia- Stanisław Wójcik, 18.09. 2019 g. 17, Aula ASP- Gdańsk, Targ Drzewny 6. Wystawa czynna do 30.09.2019.

DMC Firewall is a Joomla Security extension!