Ocalić od Zapomnienia

Rozmowa Marii Jędrzejczyk z p. Karoliną Andrearczyk, wnuczką artysty plastyka Bogdana Cierpisza n. t. Jego wystawy malarstwa z cyklu "Ocalić od zapomnienia" (2)

Rozmowa przeprowadzona w dniu wernisażu 9 października 2020 r.  w Galerii ZPAP Przy ul. Piwnej 67/68 w Gdańsku .

MJ.: Jak zapamiętała Pani swojego dziadka, Bogdana Cierpisza? Czy przypomina sobie Pani dziadka przy pracy, przy sztalugach?

 KA.:  Bogdan Cierpisz - mój dziadek - był pogodny i dowcipny. Nie przypominam sobie żeby o kimś źle mówił. Był po prostu dobry. Pamiętam jak przycinał listwy na ramę; było wtedy dużo hałasu w domu, jak przygotowywał płótna, miał swoje tajemne sposoby, nie bał się eksperymentować. Nieustannie się uczył, lubił nowości. Przy malowaniu pamiętam go chyba raz, jak byliśmy na plenerze, wyjechaliśmy gdzieś na wieś- ja wtedy miałam swój blok rysunkowy i ołówek- udzielił mi cennej wskazówki  jak nie rysować trawy.
Jeżeli chodzi o malowanie martwej natury to najchętniej malował u swojej przyjaciółki, Ewy Hoffman w Sopocie, była tam pracownia, cisza i twórczy spokój (dowiedziałam się niedawno, że „Pani Ewa” udzielała mu wskazówek odnośnie rysowania pastelami).
No i oczywiście było hobby - renowacja antyków, dziadek skupował różne przedmioty, zegary, tace (ku niezadowoleniu babci) i swoimi sposobami dawał im drugie życie... szkoda, że nie zapamiętałam albo nie spytałam jak to się robi.

 MJ.: Jakiego człowieka wg. Pani, w osobie Bogdana Cierpisza zapamiętała rodzina i przyjaciele?

 KA.:  Na pewno jako osobę równego usposobienia, nie zadzierającego nosa. Pokornego lubiącego się uczyć, „niezadufanego w sobie artystę, ale poszukiwacza języka wyrazowego w sztuce” (p. Bożena Kiewlicz). Praca była ważna ale wiem, ze liczyły się rozmowy przy zielonej herbacie, przy kawie (którą mój dziadek przygotowywał).
Wiem od siostry mojej babci, Eugenii Dowlasz, że utrzymywał prawdziwie serdeczne kontakty z rodziną, był opiekuńczy w stosunku do matki, często spotykał się z bratem Stanisławem, z siostrą Marysią. Podczas przygotowywania się do wystawy - dzięki p. Ewie Nyrek - dotarłam do uczniów, przyjaciół mojego dziadka. Tak powstały wspomnienia o Bogdanie Cierpiszu.
Wspomnienia można przeczytać na blogu www.bogdancierpisz.pl
„Nigdy nie powiedział, że któraś z nas malowała, rysowała coś nie tak. Nie poprawiał, nie oceniał, nie krytykował a wspierał zachęcając do kolejnych prób i poszukiwań” (p. Alicja Komorowska Zielony). Dowiedziałam się, że był bardzo odważny i nie bał się stanąć w obronie prawdy (a było to szczególnie trudne w tamtych czasach). Jestem z niego dumna. Szanował ludzi o odmiennych poglądach. Pamiętam jak często przynosił do domu kwiaty z Uniwersytetu Gdańskiego, był szanowany i lubiany.
Moja mama Joanna Cierpisz pamięta więcej, wspomina: „ Pogodny, uśmiechnięty, życzliwy i ciekawy świata, świetny słuchacz, bardzo inteligentny, człowiek wielu zainteresowań. Pamiętam, jak – kilkuletnie dziecko – płakałam z bólu, bo przeskoczyła, wyskoczyła mi kość w stawie łokciowym. Mój ojciec, syn wojskowego  (wśród saperów) felczera, jednym zdecydowanym ruchem kość mi nastawił. Bańki, zioła, domowe sposoby na opuchliznę, pożyteczne role pająków w domu – wszystko to było naturalne. W domu podłogi były woskowane woskiem pszczelim, nie lakierowane. Robił zastrzyki domięśniowe ludziom i zwierzętom, np. wielorasowej bokserce mojej najlepszej przyjaciółki. O naszym  pierwszym - zapamiętanym przeze mnie  - psie powtarzał z naciskiem, że pies jest członkiem rodziny. Pamiętam wyjazdy w plenery z bardzo miłymi studentami ojca, na które zabierał mnie jako dziecko. Zapach płócien, drewna, terpentyny, FARB – do tej pory kojarzą mi się bardzo przyjemnie.
Udzielał korepetycji z geometrii wykreślnej, kochał fotografię, interesował się historią, fizyką i szeregiem innych tematów. Często jeździł do Puław, gdzie zatrzymywał się w domku siostry swojej mamy, często towarzyszyli mu przyjaciele - malarze: pan Józef Baran i pani Ewa Hoffman.
Pracował w Studium Nauczycielskim na Kładki a potem w uniwersytecie, gdzie był starszym wykładowcą. Tytuł uczelniany chciał podnieść, promotorzy pracy reagowali entuzjastycznie na malarstwo, a potem zdarzały się dziwne rzeczy, wycofywali się bez powodu, dokumenty regularnie „ginęły”, aż zdenerwował się i poniechał tego.
Pamiętam nasz wspólny ostatni wyjazd do Puław w 1992 roku. Jeździliśmy do Kazimierza, Janowca, Sandomierza, odwiedziliśmy wystawę Józefa Czapskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie. Zawsze pokazywał mi Puławy, miasto rodzinne. Umawialiśmy się na wyjazd po Śląsku. Jedliśmy na obiad kaszankę, na deser szarlotkę. Mieliśmy też koniak z rynku ze Wschodu. W wygódce w sadzie wisiało gniazdo os czy szerszeni, co nikomu nie przeszkadzało, bo i czemu. Byliśmy szczęśliwi. Tyle pokrótce.

MJ.:  Czy ktokolwiek z potomnych Bogdana Cierpisza zajmuje się malarstwem? Czym zajmuje się Pani?

KA.: Niestety Nie. Przyznam się, że zdawałam raz na Malarstwo ale nie przeszłam do trzeciego etapu. Miałam plan rok „przeczekać” na Politechnice Gdańskiej i wrócić na ASP w Gdańsku, ale poznałam interesujących ludzi ( w tym mojego męża) i zostałam na Politechnice Gdańskiej na Inżynierii Materiałowej czułam, że : „wiało w dobrą stronę” i nie warto było „iść pod wiatr”.
 A czym zajmuję się teraz? W sumie też MALOWANIEM (ogólnie mówiąc) tylko, że konstrukcji stalowych a dokładniej nadzorem zabezpieczenia antykorozyjnego konstrukcji stalowych np.: platform wiertniczych, instalacji podwodnych, instalacji wiatrowych, wszędzie tam gdzie powinna zaistnieć ochrona przed korozją. 

 MJ.: Serdecznie gratuluję Pani wspaniałego dziadka, który z pewnością jest dumny ze swojej wnuczki Karoliny, dzięki której staraniom zawdzięcza "Ocalenie od zapomnienia" BOGDANA CIERPISZA I JEGO DZIEŁ. Dziękuję za rozmowę.

Our website is protected by DMC Firewall!